środa, 20 stycznia 2016

Laurka2. Wzrusz.

Co  byśmy bez nich zrobili, Bezcennych?
Są darmowym przedszkolem, żłobkiem, wszystkimi niańkami tego świata razem wziętymi.
Doba wypełniona po brzegi, bo praca, psy i koty, dom i w końcu najważniejsze: wnuki. Czasem żyjący ciągle starzy rodzice, wymagający opieki. Często na dwa, trzy fronty. 

Społeczeństwo im wszystko zawdzięcza, państwo na nich stoi i nie chwieje się w posadach.
Ich praca, niejednokrotnie wykonywana z niekłamaną przyjemnością/radością bułką z masłem nie jest. Choćby fizycznie, bo wiek ma swoje prawa i ograniczenia. 
Ta praca nie jest odpłatna ani ozusowana, do PKB się nie wlicza. Statystyki o niej milczą.

Znam wiele osób, dla których fakt codziennej nieodpłatnej pracy babć dziadków jest czymś zupełnie naturalnym. Dla mnie nie jest.

Jakby nie mieli prawa do swojego życia. Życia pełną gębą, w pełnym wymiarze i na pełnych obrotach. Kręcenia się głównie wokół własnych, a nie cudzych spraw. Po długim życiu, wypełnionym pracą/dziećmi/obowiązkami, kiedy przychodzi w końcu czas na odpoczynek, nieśpieszne smakowanie rzeczy, na których smakowanie nie było czasu i przestrzeni. Bo miało przede wszystkim starczać dla innych.
*
Jakiś czas temu jako ankieterka-rozmówczyni brałam udział w senioralnym audycie przestrzeni. Konia z rzędem temu, kto zgadnie, na co utyskiwali seniorzy płci obojga?
Wcale nie na na krzywe chodniki. Ani na dziurawą drogę i brak pobocza. Ani na brak klubu seniora i szewca w okolicy.
Narzekali na brak żłobków i przedszkoli! 

Bo dziadkowie i babcie są swoimi wnukami. I dziećmi (chociaż te mają po 40 lat). Są ich potrzebami.
Babcie-westalki, babcie-hestie. Jak anioły - przylatują na każde skinienie.

Miał być sowiecki plakat propagandowy, ale jest tak: 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz