czwartek, 9 kwietnia 2015

:::miotanko:::

Byle siąść na chwilę na 4ech literach, zanurzyć się w cudzego posta na cudzym blogu. 
Nie, nie kochana - pranie czeka. Kupa prania. Zdjąć-złożyć-schować, zdjąć-złożyć-schować i tak n razy do znudzenia. Byle do przodu i szybciej, jak automat (W. znalazł na YT japońską standaryzowaną metodę składania tiszertów. Składa się ekspresowo).
Nie, jednak szybkie pobieżne czytanko, ślizg gałek ocznych po tekście, szybkie liźnięcie i omiecenie wzrokiem. Chapnąć coś z nienacka, zanurzyć się totalnie choć na chwilę, oderwać w stanie pełnej świadomości (prawie, bo w tle płonie zawsze czerwona lampka).

W drugim pokoju coś się przesypuje miarowo, pardon - jest przesypywane. Zgaduję po dźwięku - zwierzątka magnetyczne lądują w pudełku i tak x razy. Trzyminutowa koncentracja na jednej czynności, czyli długotrwałe dziecięce bycie w skupieniu.
Nie, pranie nie - tekścik czeka. Popchnąć go o kilka centymetrów, spojrzeć świeżym-nieświeżym okiem, dopieścić, a może choć wytropić rażące błędy. Nadrobić zaległości (marzenie ściętej głowy), nie wymawiać się znów jak uczniak. Że sprzątanie, bo święta, a w chacie brud po pachy, a potem cudzy, ale przytulony na chwilę kot zachorował, nagle wziął i umarł, więc kamień leżał na duszy przez dwa kolejne dni. Se la vi, wszystko przecież płynie.

A może ogłoszeniowa prasówka (internetówka?) zamiast nadrabiania, risercz ogłoszeń, przewalanie znów tego samego, tych do znudzenia opatrzonych/wypaczonych java specjalistów, programistów SQL, asystentek do spraw windykacji, przedzieranie się przez internety w poszukiwaniu czegoś-dla-siebie.

Albo znów - kupa zabawek, chowanych do pudła znów x-razy dziennie. A miesza się z B i z C, wszystkie kategorie w jednym worku, kto by miał cierpliwość oddzielać plewy od ziaren, popiół od ziarenek soczewicy. Byle doprowadzić dzień do końca. Gary poza zlewem, odpowiedź na mejle odesłana w międzyczasie, ciszy dziennej nie było, bo spanie Księciuniowi gdzieś umknęło.

Sterta książek nietkniętych. Przedmioty pożądania. Kazimierz vel Kuzmir, Jiddu i inni. Jeszcze sobie poczekają cierpliwie w kolejce.

Gdzieś daleko szumi świat. 
Jemen. Znów jakaś straszna sieczka, katastrofa humanitarna.
Patrzę na niebieskiego nosorożca w dłoni. Jak daleko jest ten świat, a jak blisko miotanko -  ten kawałek codzienności, co nie ma żadnego znaczenia.

3 komentarze:

  1. na mnie i moim mężu sprawdza się powiedzenie, że im wiecej ma się obowiązków, tym człowiek lepiej zorganizowany bez wysiłku. pozornie, oczywiście, ale jednak robi więcej i szybciej. czasem tylko zwalniam i pytam siebie samą - po co? dlaczego własnoręcznie odbieram sobie prawo do spokojnego, atrakcyjnego życia?

    OdpowiedzUsuń
  2. też mam taką obserwację - w codziennym kieracie trybiki skutecznie działają, machina posuwa się do przodu. gorzej, jak jeden się z(a)łamie - wszystko nagle leci na łeb na szyję, przynajmniej u mnie. bo jak się człowiek przestaje mobilizować, przychodzi zmęczenie, wątpliwości, zapaść na zdrowiu lub inne jeszcze kryzysy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem ci, że miałam tak na początku przygody z blogowaniem, chciałam czytać wszystko, wszystkich. I cholera brakowało czasu nawet po nocach. Chwilowo zwolniłam, ale żal mi czasem tych tekstów nieprzeczytanych. Miotanko - chleb nasz powszedni.

    OdpowiedzUsuń