czwartek, 19 marca 2015

Matka, BLW i francuski piesek. Rèsumè z perspektywy czasu.

Na naszym podwórku BLW się NIE sprawdza

Teoretycznie BLW jest świetną sprawą - nie wymaga kulinarnych wygibasów i wielogodzinnego stania przy garach. Słusznie zakłada, że wszyscy jak jeden mąż zjadać będą to samo. 

Na dzień dobry, matka papieska jak sam papież - wypożyczyła stosowną, wszem i wobec znaną książkę made by Mamania (klik), poguglała tu i tam, zaprzyjaźniając się w szczególe z tablicami żywienia niemowląt (klik), następnie nabyła właściwe warzywa, a chwilę potem wysokiej klasy cielęcinę z tzw. sprawdzonego źródła i co? I jedno wielkie  n i c.

Przez pół roku z okładem dziecię nie chciało tknąć niczego, co miałoby postać litego kawałka. Ani mięsa, ani rybki ani tym bardziej żadnego warzywka. Jeśli Księciunio badał organoleptycznie, to z pominięciem węchu i smaku - tak, jakby te zmysły nie istniały w ogóle albo nie były jeszcze zupełnie rozwinięte. Na JuTjubie matka z niejakim zadziwieniem przyglądała się ośmiomiesięcznym oseskom, ogryzającym pazernie jagnięcą kość.

Księciunio przez długi czas eksplorował żywieniową rozmazując ją po blacie stolika i sprawiając nieodparte wrażenie, że nie ma zielonego pojęcia, do czego służyć może kawałek banana, brokuła, czy kukurydziany chrupek.

Od czasu do czasu udawało się matce skutecznie zaproponować (najczęściej chytrym podstępem) kawałek ugotowanej marchewki czy innej zieleniny w formie zmielonej papki.

Księciunio od początku łaskawym okiem patrzył jedynie na kaszę mannę na krowim (a jakże) mleku.  Pięknie grillowany bukiet jarzyn, na czele z neutralną w smaku cukinią, ku rozpaczy matki także nie miał wzięcia.

Nie bez znaczenia był fakt karmienia piersią Księciunia przez 16 miesięcy. Wiadomo nie od dziś (i wiele na ten temat zostało powiedziane), że mleko matki długo zaspokaja zapotrzebowanie na kalorie, witaminy, składniki mineralne. W przedziale 1-2 lata pokrywa zpopyt na na energię w jednej trzeciej. Z drugiej strony wiadomo też, że wprowadzanie potraw uzupełniających  z a l e c a  s i ę  już w wieku sześciu miesięcy (klik).

U nas jednak jedzenie rozumiane jako  p r ó b o w a n i e  n o w e g o  ruszyło z kopyta dopiero po całkowitym odstawieniu mleka. 

Stan na dziś:

Dziś, w 21-szym miesiącu życia sprawdzają się:
- wszelkiego rodzaju kluchy, najchętniej na bazie sera i ziemniaków (leniwe, kopytka, ruskie wiodą prym)
- jeśli zupy to w postaci kremu, sporadycznie warzywa w kawałkach
- jeśli mięso, to zmielone, wymieszane z ziemniakami puree w proporcji 1:3
- ziemniaki (no tak, ziemniaki są słodkie)
- szpinak (oczywiście zmielony)
- chleb - najczęściej z masłem, ew. ze serem, rozsmarowanym na kanapce, skórka jest bleee
- wszelkie słodkości, których matka w wiadomych względów unika
- makarony w drobnymi kawałkami czegoś (najlepiej sprawdza się wszelkiego typu pesto)
- naleśniki i pancakes'y z mąk różnych
kasze: jaglana, kukurydziana, manna
- płatki owsiane
- parówki (olaboga, MOM!) i jajka
- soczewica, chętnie z mleczkiem kokosowym
- banany i jabłka - inne owoce nie istnieją, chyba, że zmielone i zmieszane z czymś innym, np. kaszą
- ogólnie nabiał (a mleko zwłaszcza)
- do picia woda, woda, i jeszcze raz woda!

A czego Księciunio programowo nie jada? (mimo podejmowanych nie raz prób)
- warzyw niegotowanych
- warzyw kiszonych (ech, kapuśniak, ech ogórki)
- wędlin wszelkiej maści

Największe zaskoczenia minionego roku?
- jogurt kozi o zapachu kozy, zjedzony ze smakiem

Podsumowując: aktualnie dieta Księciunia wydaje się monotematyczna, z niedoborem warzyw, mięsa, ryb i pewną nadpodażą (w matczynej ocenie) nabiału i zbożowych węglowodanów. Cóż począć - tak lubi. Pozostaje żywić nadzieję,  że pantha rei, kiedyś będzie wszystko inaczej.

Na plus zaliczam: picie wody, przekonanie do soczewicy i możliwość przemycenia elementów zielonych lub warzywnych z towarzystwie klusek i makaronu. 

Także matki Tadków niejadków: głowa do góry. Nie jest źle, a może być nawet lepiej!

2 komentarze:

  1. No widzisz, ja mam podobnie, mój Jerzu (nadal karmiony piersią) ma teraz 30 m-cy i tak jak twój lubi jeść gotowane zupki, makarony, kluski naleśniki. Teściowa, która przygotowuje mu zupki coś teraz rozpacza, że on niej je surowych jarzyn, no ale nigdy tego nie robił w sumie. W przeciwieństwie do twojego synka mój lubi wędliny. Polubił też kozie mleko, czy serek (to mleko składem najbardziej przypomina mleko ludzkie). Ja też lubię ten specyficzny zapach koziego nabiału. Ja tam też jakoś strasznie nie rozpaczam nad niejedzeniem. Widzę, że dziecko przybiera na wadze, nie choruje i jest pogodne, to znaczy, że jest ok !

    OdpowiedzUsuń
  2. widać Jerze tak już mają. trzeba ich na Tadków przemianować koniecznie!:)

    OdpowiedzUsuń