wtorek, 3 marca 2015

Matka matce wilczycą?

Mater matris lupa est.

Jest mi gorzko ostatnio. 

Wydawało mi się przez chwilę,  że jedziemy na jednym wózku. My - matki (albo szerzej: my - rodzice, żeby nie było, że stereotypizuję). Skoro bywa nie raz, a nawet często, że trudności i radości mamy podobne. A zdarza się, że i identyczne.

Jasne jak słońce, że inaczej je przeżywamy i inaczej sobie radzimy, bo inne mamy zasoby. 
Różne cele nam przyświecają i różne wartości nas prowadzą. 

Tylko dlaczego niektóre (niektórzy) stawiają sobie za cel, żeby przekabacić inne (innych)? Czyżby chodziło o tak zwaną misję? 

Misja wydaje się ważna i potrzebna pod warunkiem, że nie działa się zbyt napastliwie. Fajnie i inspirująco, jeśli inni chcą czerpać z naszej wiedzy i doświadczenia. 

Nawracanie na "jedynie słuszną drogę" jest jednak indoktrynacją. A indokrynacja nigdy nie jest właściwa. 

Chcesz karmić dziecko mm - proszę bardzo. Czipsami? Colą? GMO? Czemu nie. Posyłasz je na religię katolicką albo do zboru świadków Jehowy? Proszę bardzo. 
Wolicie spędzać czas, leżąc na sofie przed telewizorem albo przeciwnie - jeżdżąc na hulajnodze? Wolnoć Tomku. W kwestiach zarówno błahych, jak i istotnych.
Dopóki nie dzieje się nikomu ewidentna krzywda, wszystko można.
*
Sytuacja 1. Jakiś czas temu w pewnej grupie o karmieniu piersią zadałam pytanie  j a k odstawić pierś bezboleśnie i łagodnie. Nie chodziło mi o rozwianie watpliwości - zostało to wypowiedziane  w p r o s t.
A co w odpowiedzi? 
W 90%: nie-kończące się pytania ("dlaczego?", "czy naprawdę musisz?") 
W 18%: odwodzenie od pomysłu ("pogadaj z doradczynią"), 
W 2%: "nie pomożemy ci, bo ta grupa wspiera karmienie do naturalnego samoodstawienia się". 
Poza tym popularny wywód o szkodliwości karmienia mm.

Sytuacja 2. Decyduję się na żłobek. Nie jest mi łatwo (o tym tu), ale decyzja zostaje podjęta, a kości rzucone. Idąc tym tropem, w stosownej grupie zadaję pytanie:  j a k  łagodnie przeprowadzić adaptację. I cóż?


Większość odpowiedzi odwołuje się do teorii przywiązania Bowlby'ego. Większość głosów ma odwieść mnie od już podjętej decyzji. A więc znów "pod żadnym pozorem nie posyłaj dziecka do żłobka", "separacja prowadzi do zaburzeń emocjonalno-rozwojowych". I tak dalej.
Mogę się zgodzić z teorią Bowlby'ego (klik), ale nie o  t o  pytałam! 
*
Staram się wsłuchiwać w wielogłos. Nie upieram się przy swoim.  Mam swój łeb na karku, swoją wrażliwość, patrzę przez własne okulary. Pewnie inni przez te same okulary ujrzeliby coś zupełnie innego. 

Jest mi gorzko, że często zbyt pochopnie oceniamy. Zbyt pochopnie, zbyt jednoznacznie, zbyt zasadniczo.
W sumie jest tak, jak w tym spocie reklamowym, co przetoczył się niedawno przez internety (klik)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz