niedziela, 13 marca 2016

[33]. Dzieciom i psom wstęp wzbroniony

Co poniektóre i poniektórzy z was wiedzą, że nie tak dawno byłam na Kongresie Kobiet (klik). Urwałam się w domu na całe dwie i pół godziny.

Dzień Kobiet też świętowałam samotnie (bez przyjaciółki, męża, czy najważniejszego z moim życiu J., jeśli za samotność uznać bycie w gronie nieznajomych), na debacie o (braku) aktywności kobiet w życiu społecznym/politycznym w Polsce. Taki był mój wybór. Dla J. pora była zbyt późna, tata zaopiekował się nim pięknie i ochoczo (a mnie cieszy, że zdarza się to coraz częściej).

Tematem debaty było pokonywanie barier (choć w tytule była, nieco myląca mowa o przekraczaniu granic).
Barier drobnych i tych potężnych, skutecznie zatrzymujących w miejscu.

Jakie to bariery? Niepełnosprawność, nieśmiałość, lęk przed porażką i poczuciem nie bycia kompetentną. Skuteczna socjalizacja do bycia grzeczną i posłuszną dziewczynką (padły mocne słowa o tym, że bycie ofiarą przemocy skutecznie paraliżuje i zniechęca do działania).

Wyszłam wcześniej, więc nie wiem, czy w prelegentki rozmawiały o barierze, jaką  b y w a   bycie matką (choć była mowa o trudzie opieki nad "osobą zależną").

A wiecie,  czemu o tym piszę?
Nie, nie dlatego, że postrzegam swoje macierzyństwo jako  barierę.

Jest raczej na odwrót - odkąd zostałam matką, w słusznym, skądinąd wieku, wiele rzeczy robię po raz pierwszy. Zaczęłam działać. Zrozumiałam, że wiele małych zmian w rzeczywistości, która nas otacza jest możliwych. Wypłynęłam na nieznane wody, o których nie miałam pojęcia, albo które mniej lub bardziej świadomie omijałam szerokim łukiem.
Dziecko uczyniło ze mnie bardziej obywatelkę. Może gdzieś podświadomie chciałam zadbać o świat, który prezentuję swojemu synowi. i moje udziały w tym świecie:)

Brakowało mi przestrzeni dla mam - zapukałam do domu kultury z zapytaniem, czy możemy u nich zorganizować klub. Przychodzimy z dziećmi, lub bez, ale mamy wybór (często przychodzimy z dziećmi, bo nie mamy wyboru).

Czemu o tym piszę?
Dostałam wczoraj odpowiedź, że jednak nie mogę przyjść z dzieckiem na spotkanie o audycie, dotyczącym opieki okołoporodowej, ani na spotkanie z prawnikiem, bo na spotkaniu nie ma przestrzeni dla dzieci.
"Prezentacje i szkolenie organizujemy bez dzieci, kręgi, pokazy filmów również, to czas, który z założenia kobiety spędzają z innymi kobietami, mają szansę spokojnie skoncentrować się na sobie, wynieść z naszych spotkań jak najwięcej".
Złoszczę się i na sytuacje, w których my same, na własne życzenie, się wykluczamy. Bez wskazywania palcem - jak to jest możliwe, żeby dziewczyny-matki, reprezentujące inicjatywę pro-kobiecą (i więcej - pro-macierzyńską!). Jest dla mnie jasne, że nie zawsze przestrzeń można zorganizować "pod kątem" i na potrzeby dzieci, ale żeby napisać wprost, że dzieci nie są mile widziane?
Złoszczę się, bo myślę o matkach, dla które nie mają wyboru, bo są głównymi (albo jedynymi) opiekunkami. Bycie z dziećmi to dla nich konieczność, a nie fanaberia. Czasem słodka, czasem gorzka.

P.S. Dla równowagi pragnę zauważyć, że można mieć zdanie odmienne (klik), a punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz